sobota 12. dubna 2008

Ach te GPSy...

Moja zacna siostra napisała komentarz takowy:
"A gdzie podziały się te czasy kiedy GPSa zastępowała mapa i kompas... Ech. A czy jak zboczysz z trasy bo tamta droga w prawo bardziej się spodobała niż ta zaplanowana to GPS krzyczy na Ciebie?"
Czasy mapy i kompasu nie minęły tak bezpowrotnie. U mnie z resztą mapa zawsze była podstawą, a kompasu zazwyczaj nie było, bo się zgubił. Według GPS Manika ten, kto naprawde nie chce się znaleźć w sutuacji takowej, ze sie zgubił, powinien oprócz GPS zabrać ze sobą mapę papierową i kompas. A jak baterie padną u GPSie?
Zboczyć jest zawsze fajnie, a GPS krzyczy (pipczy) albo nie, w zależności od tego co się mu zaprogramuje. Fajna jest funkcja autoroutingu, taka jak w samochodowych GPSach, która pokazuje i pipczy, że w lewo. A jak nie skrecę to zaczyna wymyślać...

3 komentáře:

kspiotrsac řekl(a)...

pozdrawiam... i cieszę się, że znowu mogę poczytać co u Ciebie... bo zaczynałem się zastanawiać, czy jeszcze... prowadzisz bloga... a ja też się zaniedbałem... ale juz nadgoniłem...

Anonymní řekl(a)...

Kiedy w ubiegłym roku jechaliśmy na PJ do Kostrzyna nad Odrą ( jakby nie było dla Lublinian to drugi koniec Polski) to mieliśmy 3 mapy a ja służyłam za GPSa i jakoś dotarliśmy. Choć śmiesznie było momentami. Ale w końcu wiem jak trzeba trzymać mapę;)
Nie umniejszam w tym roli św.Krzysztofa, szczególnie w momentach powyżej 100km/h. A ze wracając mieliśmy kleryka za kierownicą to nawet mapy były niepotrzebne;)


Dawny Aniołek;)

http://eve-marie.blog.onet.pl/

Ewa řekl(a)...

Oj nie straszcie mnie. A co z geodetami? Wysyłacie mnie na bezrobocie?